Morsowanie – jak zacząć

Na początku muszę Ci się przyznać, że przed morsowaniem broniłam się ponad rok! Jestem typem, któremu zawsze zimno (czyli mam niedoczynność tarczycy), biorę prysznic jak to mój mąż mówi „we wrzątku”, więc wejście do zimnego jeziora było moim koszmarem sennym. Do czasu. Jako dietetyk wiedziałam, że morsowanie ma wiele korzyści zdrowotnych, w tym najważniejsza dla mnie – potrafi „wyleczyć” z niedoczynności tarczycy (wiem, wiem – nie powinnam tak pisać, bo to medycznie niepoprawnie, przecież zimna woda nie jest lekiem). Poza tym jeśli polecam coś swoim pacjentom, to głupio samemu tego nie robić, więc spróbowałam. I wpadłam jak śliwka w kompot. A raczej w zamarznięte jezioro. Czyli się uzależniłam od tego ekstremalnego sportu….

Czym jest morsowanie?

Morsowanie to wejście do zimnej wody, której temperatura powinna być poniżej 15℃, a najlepiej poniżej 10℃. Można morsować w otwartych akwenach, w wannie, nacierać się śniegiem, a w bardziej sterylnych warunkach – korzystać z kriokomory. W trakcie morsowania nasze neurony umieszczone pod skórą zostają pobudzone i następuje neuroplastyka obwodowa indukowana zimnem. Czyli z polskiego na nasze – wejście do zimnej wody zmienia całą biologię naszego ciała, ale o tym później.

Strach ma wielkie oczy

Ja bardzo bałam się mojego „pierwszego razu”. Ale jak to zwykle bywa (oczywiście chodzi mi o morsowanie), miło się rozczarowałam. Czy wiesz, że podczas operacji neurochirurdzy korzystają z zimna w celu znieczulenia? No właśnie! Zimno znieczula, więc wchodząc do zimnej wody, już po chwili przestaje Ci być zimno. Oczywiście, jeśli dobrze się do tego przygotujesz.

Jak przygotować się do morsowania

  1. Zjedz posiłek białkowo-tłuszczowy – glukoza (czyli węglowodany, bo do niej się rozkładają w organizmie) i zimno nie działają na Twoją korzyść, dlatego też osoby, które na stałe są na dietach LCHF (low carb high fat), np w ketozie, lepiej będą znosić morsowanie i będą z niego czerpać więcej korzyści; nie znaczy to, że nie warto spróbować nie będąc keto-ludkiem (nie oszukujmy się – większość morsów nie jest i tak w ketozie). Ważne jest też spożycie tłuszczów z rodziny EPA i DHA, które dostępne są w tłustych rybach, tranie i suplementach (niestety większość osób ma niedobory i polecam suplementację).
  2. Gdy dojedziesz na miejsce zbrodni, zrób trening – rozgrzej swoje ciało (główne partie mięśniowe) i przygotuj serce na to, co za chwilę nastąpi. Chodzi o to, aby się rozgrzać, nie przegrzać – nie masz się spocić przy tym treningu. Krótki bieg, przysiady, wypady, pomki powinny wystarczyć.
  3. Rozbierz się z ciuchów (możesz pozostać w stroju oczywiście, ale im mniej na ciele tym lepiej) i pewnym krokiem wejdź do wody. Ja polecam na początek buty z neoprenu (mogą być skarpety, kupisz je np w Decathlonie albo takie buty jak na windsurfing). Do tego warto ubrać czapkę i rękawiczki, bo kończyny szybciej zaczynają marznąć. 
  4. Zanurz się do wysokości splotu słonecznego, bardziej zaawansowani po pachy, z rękami uniesionymi nad wodę. Po jakimś czasie oczywiście warto zanurzyć też dłonie i ciało do szyi, jeśli czujesz się na to gotowy. Pływanie pod wodą itp. pozostaw na początek dla bardziej zaawansowanych.
  5. Optymalny czas na pozostanie w wodzie, to ok. 20 minut. Na początku zdecydowanie wystarczą 3-5 minut (a nawet jedna jest ok!) i przede wszystkim obserwowanie własnego organizmu. Ciało w wodzie powinno być czerwone. Natomiast jeśli sinieje, drętwieje lub mocno drży – wychodź od razu. 
  6. Po wyjściu z wody osusz ciało ręcznikiem, ubierz się ciepło i zmykaj do domu (lub do sauny). Po drodze wypij też coś ciepłego (woda/herbata/rosół). Na pewno NIE stój na zimnie i nie ekscytuj się jak było fajnie (bo będzie) i nie rób sobie tysiąc selfie, bo możesz się mocno przeziębić. Pamiętaj, że znieczulenie nadal będzie działać po wyjściu, więc nie będzie Ci zimno, ale zachowaj zdrowy rozsądek i nie szpanuj. Niektórzy zalecają kilkukrotne wchodzenie do wody z przebieżkami pomiędzy – ja osobiście tego nie robię i nie polecam. Uważam, że więcej korzyści mamy z jednorazowego zanurzenia przez 20 minut niż kilku krótszych.

Check lista do morsowania

  1. strój kąpielowy (chyba, że jesteś człowiekiem bardziej wyzwolonym niż ja)
  2. buty/skarpety z neoprenu, czapka, rękawiczki
  3. ręcznik (najlepiej duuuuży, bo po wyjściu nie będziesz mieć dobrego czucia i możesz nie zauważyć, że co nie co wystaje, poza tym ruchy są trochę ograniczone)
  4. wygodne ubranie – legginsy odpadają drogie panie, będziecie je zakładać pół roku
  5. mata (często przy otwartych akwenach jest błotko – jeśli nie chcesz wyglądać jak świnka, to polecam mieć na czym zostawić rzeczy i się przebrać
  6. termos z czymś ciepłym (ale nie grzańcem)
  7. ktoś – warto nie morsować w pojedynkę (grupa rzeczywiście dodaje odwagi, dlatego coraz więcej aktywnych grup morsów) albo przynajmniej wziąć ze sobą na początku kogoś, kto będzie nas obserwował z brzegu i potrzyma ręcznik, jak będziemy się przebierać 🙂

Po co to wszystko? Korzyści z morsowania

  1. pobudza wydzielanie leptyny – matki wszystkich hormonów, czyli sprawia, że nasz układ hormonalny lepiej działa – również tarczyca, której niedoczynność jest niestety mocno powszechna
  2. ma działanie odchudzające – zamienia WAT (białą tkankę tłuszczową – tą „brzydką) na BAT (brązową tkankę tłuszczową, która „spala tłuszcz”)
  3. przyspiesza metabolizm (czyli jak wyżej), nawet o kilkaset % – oczywiście chwilowo
  4. adipocyty (komórki tłuszczowe) ulegają apoptozie, czyli autodestrukcji (znów jak wyżej)
  5. podnosi się poziom oksytocyny, dopaminy i nie tylko – morsowanie ma udowodnione działanie podnoszące nasz nastrój i przynosi pozytywne rezultaty jako dodatek do leczenia depresji
  6. zwiększa naszą odporność na stres i ból – może przynieść korzyści przy takich schorzeniach jak stwardnienie rozsiane czy reumatoidalne zapalenie stawów
  7. działa przeciwzapalnie – obniża poziom cytokin prozapalnych i wolnych rodników – spowalnia starzenie oraz wspiera osoby z chorobami autoimmunizacyjnymi
  8. podnosi odporność
  9. daje kopa – to z autopsji – ja po wyjściu z wody mam 10x więcej energii i „nic mnie nie zatrzyma”, przynajmniej w tym dniu 😉

Dla kogo jest morsowanie, a dla kogo nie?

Praktycznie dla każdego, kto odważy się spróbować, chce czerpać powyższe korzyści za darmochę i zrobi to „z głową”. Tak jak już wspomniałam lepiej zaadaptowane do morsowania są osoby na dietach niskowęglowodanowych. Wbrew pozorom również dzieci są bardzo dobrze przystosowane do morsowania. Morsowanie może być niebezpieczne dla osób z chorobami układu sercowo-naczyniowego, także żylaki czy miażdżyca są przeciwskazaniem. W takiej sytuacji, jeśli nadal występują wskazania, warto najpierw skonsultować się z lekarzem i robić to w warunkach bezpiecznych, np w kriokomorze. Kobiety w czasie miesiączki również nie powinny rozpoczynać swojej przygody z zimnem.

I to by było na tyle, jeśli chodzi o najważniejsze aspekty morsowania. Bez zbędnej (aczkolwiek fascynującej) chemii, biologii, fizyki i medycyny mitochondrialnej. A właśnie – morsowanie wręcz produkuje nam mitochondria, których im więcej tym lepiej – zdrowiej, dłużej i w ogóle. I wciąż dziwię się, dlaczego nie jest tak popularne jak być powinno… chociaż w sumie na lodzie ciężko zarobić, więc nie wszystkim jest na rękę promowanie terapii zimnem.

Poniżej możecie obejrzeć moje filmy o morsowaniu.

A teraz pozostaje mi tylko życzyć Wam odwagi i powodzenia!

Podobne posty:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *