Świat idzie do przodu. A nawet biegnie. Technologia idzie do przodu. Nauka. Medycyna. Jakość życia… Ale czy na pewno? Jakość i długość naszego życia to temat, nad którym warto się pochylić.
Od 2016 roku statystyki pokazują, że życie Polaków jest coraz krótsze. Zresztą nie tylko nas to dotyczy, w USA jest tak samo (nie ma co się dziwić, przecież zawsze staraliśmy się podążać za trendami z Zachodu). Mamy żyć krócej tylko o kilka miesięcy, ale jednak. Do tej pory praktycznie od zakończenia wojny długość naszego życia systematycznie rosła.
Skąd nagle takie zmiany? Przecież żadnej pandemii nie było. Oficjalnych powodów na razie się nie podaje, jednak wiele źródeł wskazuje na m.in. wzrost zgonów spowodowanych takimi chorobami jak Alzheimer, cukrzyca, nowotwory. Zobaczmy więc na co najczęściej Polacy umierają i skupmy się na szukaniu przyczyny zamiast lamentowania, że ‚nie dożyję emerytury’ (to akurat według mnie i tak jest pewne, ja swoją zamierzam sobie ufundować sama odkładając do przysłowiowej skarpety).
źródło: GUS
Czyli albo serce Ci wysiądzie albo dostaniesz raka lub ewentualnie choroby nie doczekasz, bo umrzesz wcześniej w samochodzie. Choć trzecie miejsce na podium dla wypadków komunikacyjnych, to akurat dobry argument do tego, że jeśli dbasz o swoje zdrowie i starasz się o długowieczność, to zacznij od odłożenia na bok telefonu podczas jazdy samochodem – korzystanie z urządzeń elektronicznych to najczęstsza przyczyna wypadków.
Ale powróćmy do meritum. Wiemy już na co umieramy coraz częściej. I co dalej? Większość ze wspomnianych chorób, to choroby przewlekłe – chroniczne – czyli takie, które z definicji trwają przynajmniej pół roku.
Jak podają statystyki GUS, 52% Polaków zmaga się z chorobami przewlekłymi.
Dawniej statystyczna długość życia ludności obniżała się nagle w wyniku chorób typu gruźlica czy innych epidemiologicznych. Czyli nagle i z rozmachem. Teraz sytuacja się zmieniła i mamy do czynienia z cichym zabójcą. Myślę, że zdecydowanie groźniejszym. Choroba przewlekła nie ujawnia się od razu. Jest związana z chronicznym stanem zapalnym w naszym organizmie, który niezdiagnozowany może trwać latami i siać coraz większe spustoszenie.
Np dziecko ma niezdiagnozowaną nietolerancję glutenu czy laktozy. Owsianka na mleku na śniadanie przez lata ten stan zapalny podsyca i w wieku 30 lat kobieta (jak dobrze pójdzie) zostaje zdiagnozowana jako nieświadoma do tej pory właścicielka hashimoto (alergie pokarmowe są jedną z przyczyn rozwoju tej choroby przewlekłej), potem dochodzi jeszcze np. cukrzyca za 20 lat (już wcześniej miała insulinooporność, która często towarzyszy hashi, ale nikt jej nie zdiagnozował, bo tego się przecież ‚nie leczy’ – G**** PRAWDA, moim zdaniem) i później już równia pochyła. Leki do końca życia, które dzięki nim jest zazwyczaj jeszcze krótsze. Oczywiście to tylko przykład i generalizacja. Glut i mleko wojny nie czyni, zgadzam się. Ale jednak coś w tym jest.
Nasze życie składa się z codzienności. To pojedyncze czynności wykonywane każdego dnia wpływają na naszą przyszłość. Jedzenie owsianki też. Tylko, żeby nie było, że twierdzę, że owsianka zabija – czasem nie zabija ;). I w ogóle nie każdemu szkodzi, więc podam inny przykład, żebym nie została zjedzona przez obrońców glutenu i laktozy. Jeden papieros Cię nie zabije, ale już jeden codziennie przez 40 lat może i tak.
W walce z chorobami chronicznymi nasza służba zdrowia ma wciąż zbyt mało do powiedzenia. Ratują życie, to fakt (i chwała im za to – moje też uratowali!), ale niewiele dzieje się w temacie dbania o zdrowie i profilaktyki. O to musimy zadbać sami. Trudne? I tak i nie. Jak zacząć? Od czegoś małego. Może szklanka wody rano zamiast kawy w pierwszej kolejności. Albo aplikacja licząca kroki w telefonie, która pomoże Ci więcej korzystać z dwóch nóg, a nie tylko z czterech liter. A przede wszystkim idź się zbadać. Przegląd samochodu robimy raz w roku. Wiem, jest obowiązkowy. Szkoda, że podstawowa diagnostyka medyczna nie jest. Pytanie kiedy robiłeś przegląd własnego organizmu? Bo mam wrażenie, że lepiej w dzisiejszych czasach dbamy o nasze fury niż o nas samych. Ot, kolejny paradoks XXI wieku. Podobnie jak spadająca długość naszego życia. I jakość też. Ale o tym już innym razem.